top of page

Od Pucon do Santiago

  • lasongrzegorz
  • 15 kwi 2019
  • 4 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 16 paź 2019



 

Pucon jest kolejnym miasteczkiem z niska zabudowa, widokiem na okoliczne szczyty, wystajace na 1000m ponad poziom wioski, z wulkanem gorujacym nad tym wszystkim, i bedaca nad ogromnym jeziorem. Czego potrzeba wiecej? :)

Na nasze szczescie jestesmy tez poza sezonem - inaczej ponoc tlumy jak w Lebie czy na Helu. Pogoda nam dopisuje, wiec po dniu rozpoznawczym, kupujemy wycieczke zorganizowana na wulkan Villarica (2875m npm), jeden z najbardziej aktywnych w Chile. Wyjazd 6 rano, w zestawie agencyjnym zabieramy nieprzemakalny, dwuczesciowy kombinezon, czekan, raki, stuptuty, maske gazowa i dupolot:)

Godzine pozniej jestesmy juz na wysokosci 1400m npm, zeby po kolejnych 5km, 1400m przewyzszenia i 5h zajrzec Ziemii w “oko demona”. Oj smierdzialo siarka:) a i male “rozwolnienie lawowe” udalo nam sie zaobserwowac:) siedzielismy tam na szczycie ok 30min naprzemiennie patrzac na wulkan i na horyzont i te gory/wulkany wymieszane z lagunami! Przecudnie! ja, osobiscie, bylem jak dziecko, ktore wlasnie dostalo lizaka:)

No to w dol, z powrotem do wioski. Ale po co schodzic jak mozna sie zeslizgnac po fragmencie lodowca ;) zakladamy kombinezony, przypinamy dupoloty, szybka nauka hamowania czekanem i “sru”! To byl chyba nasz dzien dziecka!:)

https://youtu.be/mr55IaJ4UfA

To byl jednoczesnie ostatni dzien we czworke - troche sie juz przywyczailismy przez te 10dni wspolnego podrozowania i smuteczek byl na pozegnaniu. Cheers mate!

A my przedluzylismy pobyt w Pucon o kolejne dwie noce, serwujac sobie w jeden dzien lenia i filmowy wieczor (Netflix&chill <i cerowanie majtek> bo pogoda kiepska😎) a w drugi wycieczke konna nad 80cio metrowej wysokosci wodospad Salto del Claro, ktory znajduje sie w wygaslym wulkanie - kapiel w lodowatej wodzie troche zlagodzila pozniejsze konsekwencje przejazdzki konnej:)

https://youtu.be/En8BIxHtJwE

Dwa dni zlecialy szybko, wiec czas znowu przetestowac maszyne losujaca, juz tylko we trojke. Postanowilismy nie obierac miejsca docelowego - gdzie dojedziemy, tam spimy - byle blizej Santiago. Pierwszy stop po mniej niz minucie i 30km z kierowca ubera wracajacym do “bazy” odhaczony. 15min oczekiwania i 80km ze sprzedawca maki odhaczone. Jestesmy na wjezdzie do Temuco, doslownie na autostradzie. Lapiemy kilka minut, ale tylko wiatr zostaje po samochodach i tirach:) no to przerwa lunchowa - nie ma co sie przemeczac:) jemy a tu jakis gagatek tirem zaslania nam stanowisko autostopowe, zamierzajac kupic cos nieopodal w czyms co na barak nawet nie wyglada. Jak Kuba Bogu tak Bog Kubie:) Marta zaczailas sie na niego jak tygrys na antylope! I jedziemy!!! Az do Santiago, czyli 700km z postojem na 70km przed stolica z powodu tachografu:) dziewczyny “prawie” wygodnie na lozku za siedzeniami, bez widokow za oknem oddaja sie lekturom, filmom i grom na komorce, a ja notuje autostradowe obserwacje:)

- Kazda platnosc za autostrade odbywa sie w towarzystwie handlarzy przekaskami (mini salami, batony, chrupki, chipsy, itd)

- Z kolei za bramkami (doslownie) stali np strazacy (po hiszpansku bomberos) zbieraja do kapelusza/kasku

- Nieznajomy rowerzysta ot tak zatrzymal sie na slynnej PanAmericana (autostrada Ruta 5) od wewnetrznej strony jezdni, przy barierkach oddzielajacych pas zieleni i cos robil sobie na komorce, nie zwracajac uwagi na swiszczace obok niego samochody i tiry

- Ciezarowki zwozace drewno i tartaki/sklady drewna sa w tej czesci Ruta 5 tak popularne jak u nas widok reklam wielkoformatowych na Zakopiance

- Nieliczne kepki trawy w pasie miedzy jezdniami, w miejscach bardziej wysuszonych i zwirowych, sa podlewane przez pracownika stosownej firmy

W koncu po 6h zatrzymujemy sie nieopodal Graneros. Kierowca zostawia tira razem z nami w przydroznym baraku pomagajac nam zalatwic nocleg u kuzynki, ktora najwidoczniej tutaj mieszka - jest juz 22 i widac niewiele a namiotu rozkladac nam sie nie chce, wiec przyjmujemy to z otwartymi ramionami. Przed spaniem na dostawionych materacach, jeszcze troche rozmow z kuzynka, szybka kolacja z resztek podroznych i lulu.

Rano okazuje sie, ze jest to jedno z licznych miejsc, gdzie “tirowcy” moga przenocowac/zjesc, ale oprocz wielkiego placu przed, niczym innym nie przypomina naszych zajazdow przydroznych. Zanim taksowka przywiozla naszego kierowce chwile po wschodzie (spal w swojej wiosce nieopodal😉), zrobilismy maly rekonesans naszego schronienia - brak biezacej wody, buda sklecona z desek, podloga to bruk, kibelek zalewany z wiaderka, ale wifi w standardzie (to juz kolejny raz, ze niezaleznie jakie warunki sa na miejscu, to internet zawsze jest😉) - ale ciagle to lepsze niz namiot.

Skoro kierowca przyjechal, to zegnamy sie z nasza gospodynia podarowujac jej naszego papieza, dziekujac za pysznego pomidora z awokado jako salatka do wieczornej kolacji.

Zblizamy sie coraz bardziej do stolicy, smog tutejszy jest coraz lepiej widoczny, a my po prawej i lewej widzimy “mini osiedla” czyli wszystkie domki takie same architektonicznie/kolorystycznie, jednopietrowe, ciasno rozmieszczone (mozna biegac po dachach) - wygladaja jakby ktos mial jedna forme odlewu i powielil to kilaset razy! Gesta zabudowa slynnego osiedla Avia w Krakowie sie umywa:)

W koncu jest Santiago, ale zaczynamy od zakladu rybnego, do ktorego nasz kierowca zawozi towar - styropianowe pojemniki:) czekajac z nim na rozladunek, udaje nam sie troche porozmawiac z Pedro (brat popelnil samobojstwo a ojciec zmarl na raka :/).

Mija godzina i zegnamy pracownikow w bialych kaloszach - ostatnia przejezdzka tirem na drugi koniec miasta, gdzie rozstajemy sie z Pedro i wsiadamy w tzw. colectivo, czyli taksowki dzialajacej jak autobus, gdzie taxi jedzie po wyznaczonej trasie i pasazerowie moga sie dosiadac lub wysiadac - najwidoczniej Uber zgapil stad pomysl dla swojej nowej uslugi UberPool:) w ten sposob, wymienilismy dwie osoby na tylnek kanapie i znalezlismy sie w sercu stolicy Chile.


Galeria zdjec pojawi sie jak tylko znajdziemy sekret aplikacji, ktora robi nam teraz psikusa!:)

 





コメント


©2019 by korporacjusze. Proudly created with Wix.com

Subscribe

bottom of page